playlist < 3

niedziela, 22 listopada 2015

koniec początku i początek końca

Jest taka piosenka "Otwieram wino" Sidney'a Polaka. To tak bardziej radośnie na temat końców. Wszelkiego rodzaju. Zastanawialiście się kiedyś ile końców ma coś, zanim skończy się całkiem?

Czasami jeden. Tak jest najprościej. A kiedy ich więcej?
Kiedy przerabiamy "koniec" kilka razy w miesiącu, albo dokładnie dwa razy do roku?
To męczy nas, rozwala nam to co staramy się poukładać i działa nam na psychikę tak bardzo, że ciężko nam znosić codzienność.
Wiadomo jak to jest obiecywać sobie, że to już koniec. Nie będę do tego wracać, więcej nie napiszę, nie będę o tym myśleć, nie zadzwonię, więcej tego nie zrobię.
Najczęściej to nie jest dla nas dobre, wiemy o tym a po raz kolejny wchodzimy do tej samej rzeki.
Osobiście wyznaję zasadę, że tak za bardzo to nie ma ani dobrych ani złych rzeczy. Wszystko jest po coś, wszystko jest do przeżycia, ale co najważniejsze wszystko się kończy. I myślę, że do rzeki w różnych wypadkach trzeba wejść określoną ilość razy w konkretnej sytuacji. W końcu kiedyś będzie ten ostatni raz. Ciężko się z czegoś uwolnić zwłaszcza jeśli wcale nie chcemy w głębi serca tego zrobić. Myślę, że można uwalniać się samemu jeśli ma się na to siłę. A jak nie... czas pokaże. Czas kończy i weryfikuje, i ile nie można pozostawić swojego życia samemu sobie to pewne kwestie po prostu dzisiaj są nie do rozwiązania, ale za rok, może za dwa.

I nie ma co się szarpać z samym sobą bo to zawsze jest i wygrana i przegrana.
A bezsilność. Nie jest komfortowa. Ale czasem to jedyne co mamy. A czas zawsze oszczędza prawdziwe rzeczy. Anything else turns into dust.
Póki żyjemy to można jeszcze wiele nawyprawiać, a życie już tyle razy zaskoczyło mnie tak bardzo, że chyba niewiele rzeczy mnie zdziwi, chociaż zobaczymy <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz